Info

Foto


Foto


Foto


02.06.2007 Praga
angelo kelly & band


tekst: Sandra

Zdenerwowanie. Oto co czułam w drodze do kolejnego miasta, gdzie wieczorem, Angelo znów miał pokazać swoją wielką klasę. Zdenerwowanie, bo nie byłam pewna czy to wszystko czasem nie przekroczy moich możliwości. Dotarliśmy. Ostatnie narady, ostatni śmiech i w drogę. Klub Retro. Nie byliśmy pierwsi, ale niedługo po nas dotarła też reszta naszych rodaczek. Nagle wszyscy się rozeszli. Postanowiłam udać się z dziewczynami do restauracji obok klubu. Miło i przede wszystkim blisko. Z przyczyn technicznych coś w sam raz dla mnie. Czas biegł nam interesująco. Potem decyzja żeby coś zjeść i znów powrót pod klub. Kilka słów zamienionych z czeskimi znajomymi, kilka obejrzanych filmików z wczorajszego koncertu i znów powrót do restauracji. Śmiechy, żarty, ale wszyscy jesteśmy ludźmi. Grająca toaleta rozbawiła nas do reszty. Gdy w tanecznym nastroju udałyśmy się z Hope, aby wrócić z powrotem do restauracji i otworzyłyśmy drzwi, okazało się, że gdybym tylko szła odrobinę szybciej z pewnością wyszłabym z toalety w tym tanecznym nastroju prosto na Kirę. Spojrzenie na Hope. Ciekawe co się dzieje. Wyjrzałam wreszcie i przypomniałam sobie nagle gdzie i po co jesteśmy. Schodami do góry szedł już Angelo. Kira przechodząc obok mnie już na nie wchodziła, a za nią podążali inni członkowie zespołu. Uśmiechnęłyśmy się. Po powrocie do stolika zaczęło się rozmawianie szyfrem, hehe. Pomijając siedzące niedaleko nas dziewczyny, które oczywiście musiały oświadczyć, że znają zachowanie paparazich, następne godziny upływały nam całkiem miło. Później po ostatecznym opuszczeniu restauracji, na dobre udałyśmy się przed klub. Sven roznosił już sprzęt. Krótka narada z dziewczynami i postanowiłam udać się do niego i po prostu zapytać o to, co od wczoraj spędzało mi sen z powiek. Poszłyśmy więc z Hope. Na przekór temu, co słychać z prawie każdych ust fana na temat Svena, nie mogę, zwłaszcza po Pradze powiedzieć na niego złego słowa. Bardzo kulturalna, bardzo spokojna rozmowa. Przyznanie, że nie może mi pomóc w żaden sposób, ale też rada co mam zrobić i gdzie się zgłosić. Dziękuję. Uśmiechnęłyśmy się więc i udałyśmy się na poszukiwania ochrony klubu Retro. Miły kelner był kolejną osobą, która nam pomogła. Mimo Dusz okupujących niemalże masowo klub, weszłyśmy do środka. Ochroniarze rzeczywiście byli tam, gdzie wspomniał kelner. Pełna kultura, choć zdziwienie i angielski właściwie wymagający dopracowania, hehe. Po moim drugim tłumaczeniu czego potrzebuję, nagle zjawia się przemiły pan w niebieskiej koszuli. Ktoś zdaje się ważny, bo ochroniarze cały wieczór niemal się przed nim płaszczyli. W każdym razie pozdrawiam go gorąco. Wielka życzliwość, wielka cierpliwość. Po kilku zdaniach zamienionych po angielsku na znacznie wyższym poziomie niż przed chwilą, otrzymałam zaproszenie do klubu. Teraz, w tej chwili. Dokładnie cztery godziny przed koncertem. Zdziwiłyśmy się obie, ale miły pan upierał się przy swoim, więc pomyślałam, że właściwie to nic złego. Hope miała za chwilę wrócić, a ja razem z miłym panem udałam się do klubu. Stwierdzenie, że mogę usiąść gdziekolwiek chcę. Przy scenie, przy barze bardziej z tyłu, mogę wybrać. Potem jeszcze pytanie czy potrzebuję jeszcze jakieś pomocy i miły pan odszedł do swoich zajęć. Wróciła Hope. Strasznie to wszystko dziwne, ale byłyśmy zadowolone. Siedząc cichutko niedaleko baru miałyśmy doskonały widok na to, co się dzieje. Rozkładanie sprzętu, Angelo nadzorujący pracę w sposób w pewnym momencie komiczny, Kira rozmawiająca i zajmująca się rozkładaniem sklepiku. Niedługo potem zaczęła się próba dźwięku. Nasz mały, pierwszy koncert tego dnia. Znów sytuacje zabawne. Angelo wołający perkusistę przez mikrofon i później tenże perkusista wybiegający na scenę w stanie jakby ktoś ukradł mu część garderoby, hehe. Matthiass próbujący zagłuszyć Angelo. Upomnienie Matthiassa przez Angelo jak upomnienie pracownika przez szefa. Matthiass natychmiast się uspokoił, hehe. Niedługo potem Angelo znów bawił się mikrofonem. Tym razem wzywana była Kira. Wykonanie Love is all, odśpiewanie jeszcze kilku piosenek, próba Angelo czy przypadkiem nie wejdzie w za bliski kontakt z kolumną nad swoją głową i my siedzące z tyłu, obserwujące, śmiejące się cicho, nierobiące zdjęć i niezwracające na siebie uwagi z całych sił. Próba dobiegła końca. Moje serduszko roztopiło się po raz kolejny w ciągu ostatnich dwóch dni. Tym razem Angelo i Kira przytulali się wzajemnie. Wiedząc doskonale o naszej obecności. W końcu Angelo przechadzał się kilka razy obok nas, hehe. Pomyślałam zabawnie: Obiecuję, że to już ostatni raz na tej trasie. Na koniec jeszcze Angelo bliskie spotkanie z laptopem, dokończenie zajęcia i rozmów Kiry i nagle wszyscy znikli. Mogłyśmy odetchnąć z ulgą i zacząć normalnie rozmawiać, hehe. Potem okazało się, że kolejnego kontaktu z ochroniarzami nadszedł czas. Dwa słowa do pana w niebieskiej koszuli i znów mogę wszystko. Powołując się na niego u tych samych ochroniarzy udałam się do wyjścia z klubu w nieodłącznym towarzystwie jednego z nich. Spojrzenia tamtejszych osób wciąż przyklejających się do drzwi. Uśmiechnęłam się lekko. Odnalazłam moje towarzyszki, którym chcę tu raz jeszcze podziękować za to, co wtedy zrobiły. Buziaczki dla Was. Potem moje kilka słów o tym, co dzieje się w klubie i powrót do środka. Ochroniarz zdawał się pilnować mnie jak oka w głowie, hehe. Jeszcze krótkie spotkanie ze Svenem i już widzę Hope. Nagle jednak naprzeciwko mnie pojawiła się idąca w moją stronę Kira. Sama siebie zaczęłam pytać jak powinnam się zachować żeby zachować się w porządku. Wtedy na jej twarzy pojawił się miły uśmiech skierowany prosto do mnie. Odpowiedziała mi więc co zrobić. Odwzajemnić uśmiech, hehe. Potem wszyscy znikli na dobre. Już spokojna napisałam kilka smsów. Czas płynął nam całkiem miło. Całkiem dobrze się tam bawiłyśmy, choć trochę było zimno, hehe. Potem jeszcze jedna moja rozmowa z ochroniarzami, których język wymagał dopracowania i następnie zajęcie już miejsc przy scenie. Potem zaraz naprzeciwko nas zjawia się Matthiass. To cud, że przeżyłyśmy jego pierwsze podejście do zabaw z gitarą, hehe. Będziemy to pamiętać długo. Jakiś czas później koncert wreszcie się zaczął. Przeraziło mnie trochę to, jak blisko sceny jestem tym razem. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że którejś z nas Angelo w końcu nadepnie na palce, hehe. Nie mogłam oprzeć się też innemu wrażeniu, ale mam nadzieję, że było mylne. Mam nadzieję, że Angelo takiego nie odniósł. Koncert był podobny do tego w Krakowie. Piosenki zagrano dokładnie takie same i niemalże w ten sam sposób. Angelo jak zwykle nawiązywał kontakt z fanami. Najpierw się witając, potem podnosząc ze sceny jedną z wielu wiązanek naszych biało czerwonych balonów, które w między czasie się tam zjawiły i zauważając, że są one znakiem tego, że Polscy fani również są obecni, a co za tym idzie koncert jest grany zarówno dla Czechów jak i dla Polaków. Całkiem miły akcent. Potem padło kilka słów o Pradze, a na końcu również zabrzmiało I cant help myself. Było bardzo miło, choć przyznam się szczerze, że z samego koncertu nie pamiętam za wiele. To był ostatni mój koncert, więc pewnie bardziej koncentrowałam się już na Angelo, tudzież Kirze niż na samym koncercie, hehe. No, ale było miło. Podobało mi się. Po koncercie również obietnica części Backstage. Szybko podjęłam decyzję, że nie przywiozę już z Pragi pamiątkowego zdjęcia z Angelo. Powodów było kilka. Nie żałuję jednak jakoś bardzo, że go nie przywiozłam. I tak mam ich już więcej niż kiedykolwiek bym chciała. Gdy przyszła moja kolej na chwilę z Angelo, zarumieniłam się po raz drugi w przeciągu tych dwóch dni. Ale to było konieczne. Uśmiechnął się i zrobił to, o co go poprosiłam. Po podpisaniu autografów dla Słowenii i Portugalii przyszedł czas na moją ostatnią w czasie tej trasy wymianę zdań z małym Bohaterem. To, co powiedziałam było moim wielkim marzeniem. Spełniło się więc kolejne. Na twarzy Angelo na przemian zjawiało się zdziwienie wymieszane z lekkim niedowierzaniem i uśmiech zadowolenia. Rozmowa była długa. Za długa jak na okoliczności, ale musiałam. Zresztą zrehabilitowałam się fanom. W każdym razie moje marzenie co do tego, co powiedziałam się spełniło. Powiedziałam jak się cieszę, że są z Kirą razem, co to dla mnie znaczy, jak bardzo trzymam za nich kciuki, jak bardzo życzę wszystkiego najlepszego im i Maleństwom. Powiedziałam, że życzę mu spełnienia wszystkich marzeń i sukcesów w pracy zawodowej oraz powiedziałam to, co mówię wszystkim już od jakiegoś czasu a propos faktu, że nazywam siebie przede wszystkim jego fanką: Jestem dumna z tego, że mogę być Twoją fanką. Uśmiechnęłam się. To wszystko co miałam do powiedzenia. Przez ułamek sekundy zdawał się przyglądać mi się tak, jakby to wszystko co powiedziałam bardzo go zaskoczyło i zastanawiał się co zrobić. W końcu spojrzał na mnie poważnie, nagle wyciągnął do mnie rękę, a potem ściskając moją uśmiechnął się miło i wydobył z siebie słowa: Thank you very much. All the best for you. Uśmiechnęłam się, podziękowałam i odeszłam. Dziękuję. Potem nagle zaczęłam znajdować moich czeskich przyjaciół. Jakże miło było mi ich spotkać. Nareszcie. Ale to był już prawie koniec. Ostatnie rozmowy, zdjęcia, ostatnie spojrzenie na Angelo. Potem jeszcze tylko krótka rozmowa ze Svenem. Kolejna miła i kulturalna mimo wszystko i to by było na tyle. Wyjście z klubu. Krótki śmiech z Matthiasem reakcją wszystkich na brzmiące słowa, powrót do pojazdu i w drogę. Dziękuję Angelo.